Australian Open - Fręch wyeliminowała Garcię!
Zawodniczka PZT Team Magdalena Fręch (KS Górnik Bytom) wyeliminowała rozstawioną z nr 16. Francuzkę Caroline Garcię 6:4, 7:6 (7-2) w 2. rundzie wielkoszlemowego Australian Open w Melbourne!
Otwarcie meczu przyniosło utratę serwisu przez Polkę, a zaraz po tym doszło do bardzo zaciętego – trwającego aż 11 minut – gema, zakończonego przez Garcię utrzymaniem własnego podania, co pozwoliło jej wyjść na 2:0.
Z przewagą jednego „breaka” Francuzka podwyższała prowadzenie na 3:1 i 4:2, ale w grze zawodniczki PZT Team widoczny był solidny progres. Zaczęła wytrzymywać szybkie tempo wymian narzucone przez rywalkę, coraz lepiej radziła sobie w defensywie z siłą uderzeń Caroline, a przede wszystkim zaczęła trafiać pierwszym serwisem, co ułatwiało jej wygrywanie piłek w swoich gemach.
Ta przemiana jakościowa gry Magdaleny pozwoliła jej odrobić straty. Najpierw w ósmym gemie odskoczyła na 40-0 zanim wykorzystała drugiego „break pointa” na 4:4, a chwilę później bez straty punktu wygrała swojego gema i po 45 minutach po raz pierwszy w meczu wyszła na prowadzenie 5:4.
W tym okresie Polka wygrała 11 z 12 kolejnych wymian, zanim Garcia zaczęła stawiać jej większy opór. W dziesiątym gemie Magda nie wykorzystała setbola przy 40-30, a potem przy drugim minimalnie wyrzuciła piłkę z returnu na aut. Jednak przy trzeciej okazji rozstrzygnęła na swoją korzyść losy trwającej 57 minut pierwszej partii przy serwisie przeciwniczki.
Otwarcie drugiej nie było jednak łatwe, ale utrzymała podanie broniąc po drodze dwa „break pointy”. W kolejnych gemach obie pilnowały swoich serwisów do stanu 3:3. Wtedy nieoczekiwanie Garcia wypracowała sobie dwie kolejne szansy na przełamanie i ta druga, a czwarta w secie, przyniosła jej sukces i prowadzenie 4:3.
To jednak nawet na chwilę nie wytrąciło z równowagi Fręch, która w ósmym gemie odskoczyła na 40-15, a przy 40-30 Francuzka trafiła z bekhendu w siatkę i zrobiło się 4:4. Zaraz po tym obie wygrały swoje podania bez straty punktu. Wtedy nastąpił niepokojący zryw w grze Caroline, bowiem odnotowała serię sześciu winnerów, z czego dwa to były asy, dwa wygrywające serwisy, zabójczy return i skuteczne minięcie wzdłuż linii.
Magda przerwała ją wychodząc na 15-30, ale zaraz po tym rywalka odegrała jej niesamowity return prosto w nogi i chwile później zapisała na swoim koncie ważnego „breaka”. Wydawało się, ze jest na fali i nie wypuści z rąk prowadzenia 6:5, doprowadzając do trzeciego seta.
Jednak Polka zdołała przetrwać jej napór, a skuteczną defensywą zmusiła do niewymuszonych błędów, wynikających trochę z nadmiernej pewności siebie i pośpiechu. Przy nieoczekiwanym setbolu dla Fręch przy 30-40 Caroline nie trafiła smeczem w kort i doszło do tie-breaka.
W decydującej rozgrywce zawodniczka PZT Team wykazała się niesamowita cierpliwością i skutecznością. Dzięki dwóm „mini breakom” odskoczyła na 3-0, zdobyła jeden punkt przy swoim serwisie na 4-1.
Zaraz po tym zrobiło się 5-1 i choć Garcia doprowadziła do stanu 2-5 po swoim podaniu, to nie zdołała odwrócić losów tie-breaka. Dwukrotnie zawiódł ją bekhend, najpierw gdy została zepchnięta przez rywalką do defensywy, nie udał jje się przebić piłki nad taśmą. A przy 2-6 jej nonszalancki return trafił w połowę siatki.
W ten sposób po dwóch godzinach i czterech minutach gry Fręch osiągnęła po raz drugi w karierze trzecią rundę w Wielkim Szlemie, podobnie jak w Wimbledonie 2022. W piątek o miejsce w 1/8 finału Polka zajmująca 69. pozycję w rankingu WTA powalczy z Anastazją Zacharową, 190. na świecie.
- Jeszcze to wszystko do mnie nie dociera, bo starałam się czerpać przyjemność z gry. Zresztą od początku roku generalnie wychodzę z takim założeniem, żeby bardziej cieszyć się grą, cieszyć się tym czasem spędzonym na korcie. I to zaczyna przynosić efekty, co jest bardzo budujące. Ale też bardzo cieszę się z tego, jak potoczył się dzisiejszy mecz. Wiedziałam czego się mogę po niej spodziewać, ale na początku meczu myślałam, że to będzie dużo szybsze tempo uderzenia, że te uderzenia będą mnie odrzucały za linię główną, bo Caroline łapie piłki w korcie i zabiera mi w ten sposób czas. Ale okazało się, ze siła jej uderzeń nie była aż tak porażająca, a ja na początku byłam trochę za bardzo wystraszona i trochę się odsunęłam za bardzo od linii końcowej. Ale później starałam się ją rozrzucać na boki i amortyzować te „bomby” , no i sprawić, żeby biegała więcej i popełniała błędy – powiedziała schodząc z kortu Fręch, która po raz pierwszy w karierze pokonała zawodniczkę z TOP 20 rankingu WTA.
Fot. @Twitter/@Australian Open