Australian Open - zwycięski maraton Fręch w 1. rundzie
Magdalena Fręch (PZT Team/KS Górnik Bytom) po 3 godzinach i 13 minutach sześciu meczbolach pokonała 6:7 (5-7), 6:3, 7:5 Australijkę Darię Saville w pierwszej rundzie wielkoszlemowego Australian Open.
72. w klasyfikacji WTA Polka po raz trzeci startuje w głównej drabince Australian Open, a dzisiaj wygrała w niej swój pierwszy mecz. Kolejną rywalką zawodniczki PZT Team będzie zwyciężczyni wieczornego pojedynku byłej liderki rankingu tenisistek Japonki Naomi Osaki z Francuzką Caroline Garcią, rozstawioną z numerem 16.
Wiadomo, ze w Australian Open bardzo trudno się gra przeciwko zawodnikom gospodarzy, których występom towarzyszy ogromny doping i wsparcie miejscowej widowni. Ale w poniedziałek na John Cane Arena, trzecim największym stadionie w Melbourne Park, głośno pomagali Magdzie polscy kibice i przedstawiciele lokalnej polonii.
Ten mecz od samego początku był pełen zwrotów akcji i częstych przełamań serwisów. Saville otworzyła go prowadzeniem 2:0, ale Polka odrobiła straty i wyrównała na 2:2. Kolejny raz zawodniczka gospodarzy zdobyła "breaka" na 5:4 i potem serwowała na seta, ale bezskutecznie i o losach pierwszej partii musiał zadecydować tie-break.
W dodatkowej rozgrywce również sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, a lepiej rozpoczęła ją Magda wychodząc na 2-0. Cztery kolejne zwycięskie wymiany zapisała na swoim koncie rywalka, ale potem prowadzenie 5-4 objęła Polka. Jednak Saville utrzymała dwa serwisy, a następnie wygrała setbola przy podaniu przeciwniczki, po 76 minutach gry.
Początek drugiego seta przyniósł trzy kolejne przełamania serwisów, a te serię przerwała Fręch odskakując na 3:1. Wygrała go dzięki ponownemu "breakowi" zdobytemu w dziewiątym gemie, więc po godzinie i 56 minutach mecz rozpoczął się na nowo.
Otwarcie decydującej partii przyniosło serię czterech przełamań serwisów, ale szybciej nad nerami zapanowała Polka, która od stanu 1:2 zdobyła cztery następne gemy. Przy stanie 5:2 nie wykorzystała meczbola przy podaniu rywalki i wtedy nastąpił niebezpieczny zwrot akcji.
Seville doprowadziła do remisu 5:5, zanim Fręch utrzymała swojego gema wychodząc na 6:5. Kolejny był najbardziej dramatycznym w całym spotkaniu, ponieważ Australijka obroniła w nim trzy meczbole, a sama nie wykorzystała dwóch piłek na 6:6. Ostatecznie Polka zakończyła pojedynek po trzech godzinach i 13 minutach przy piątej okazji.
"Może wyglądałam na spokojną, ale w środku mnie było wiele emocji. To mój pierwszy raz, kiedy wygrałam mecz głównej drabinki w Australian Open. Jestem naprawdę szczęśliwa. Mogłam wykończyć to spotkanie wcześniej, ale Daria jest wielką fighterką. Ona jest Australijką, grała przed własną publicznością, więc wygranie ostatniego punktu było jeszcze trudniejsze. Przy jednej z piłek meczowych zabrakło jednego centymetra. Starałam się grać swoją grę, przebijać każdą piłkę z większą siłą i udało się. Wiedziałam, że po przegraniu pierwszego seta muszę grać bardziej agresywnie. Potem skupiłam się na tym i moich gemach serwisowych. Starałam się również częściej zmieniać kierunki zagrań. Dziękuję za wspieranie mnie, może nie jestem Australijką, ale czułam się dziś jak w domu" - powiedziała Fręch w pomeczowym krótkim wywiadzie przed kamerą Eurosportu.
O godz. 2.00 w nocy z poniedziałku na wtorek na kort centralny Rod Laver Arena wyjdzie Iga Świątek. Pierwszą rywalką liderki rankingu WTA będzie Amerykanka Sofia Kenin, którą pokonała w ich jedynym pojedynku w finale Roland Garros. Tamto zwycięstwo przyniosło Polce pierwszy tytuł wielkoszlemowy w karierze.
Foy. @Twitter/@AustralianOpen